21 lutego odbyło się kolejne spotkanie DKK. Pod względem organizacyjnym było wyjątkowe z dwóch powodów, po pierwsze nastąpiła zmiana głównego moderatora z ramienia biblioteki, po drugie w końcu mogłyśmy przekazać radosną informację o włączeniu naszego koła do oficjalnych struktur dolnośląskich Dyskusyjnych Klubów Książki.
W efekcie liczymy na prężny rozwój dalszej działalności i napływ nowych uczestników, a także zakup ciekawych książek oraz dofinansowanie spotkań autorskich, których będzie coraz więcej.
Tym razem rozmawialiśmy o twórczości Jane Austen. W bieżącym roku mija dwusetna rocznica jej śmierci, zatem nadarzyła się dobra okazja, aby odświeżyć sobie dzieła oraz postać samej pisarki, która – jakby na to nie patrzeć – wielką postacią była.
Dyskusja przebiegała dość burzliwie. Żyjemy w czasach ciągłego dostępu do informacji, nasze zmysły zewsząd torpedują rozmaite bodźce, jesteśmy przygotowani na nagłe zmiany i zwroty akcji, a tu – spokój, cisza, powolny rytm, sielskość i anielskość. Dlatego niektóre osoby zarzucały Austen zbytnią monotonię, uleganie stereotypom, ba, wręcz nudę. Jak w polskim filmie, „proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.” (“Rejs” reż. M. Piwowski)
Czyżby?
Przede wszystkim Austen zawarła w swoich powieściach obserwacje z własnego życia, co wiele z nas podkreślało. Pisała o sobie, o świecie, który znała, o perypetiach i rozterkach najbliższych. Jej powieści doskonale oddają charakter epoki, w jakiej żyła, są barwne i kostiumowe. Nie bez powodu wszystkie były wielokrotnie ekranizowane (przy okazji zobaczyłyśmy fragment „Emmy” opartej na książce Jane Austen).
Jej świat bardzo różni się od naszego, ale problemy, jakie porusza, są uniwersalne. Nie bez powodu zachwyciła najmłodsze uczestniczki klubu. Dziewczyny – wielkie miłośniczki Austen – były dla nas źródłem wiedzy o jej życiu i powieściach. Większość bywalców DKK przeczytała wybraną lekturę, a one – znają cały dorobek. Czy to nie świadczy o ponadczasowości pisarki?
W jednym z listów pisała: “Nie zabrałabym się nigdy na serio do pisania romansu, chyba że dla ratowania życia, a gdyby mi kazano pisać dalej, nie śmiejąc się z siebie i innych, to na pewno zostałabym powieszona przed ukończeniem
pierwszego rozdzialu (“Jane Austen i jej racjonalne romanse” Anna Przedpełska-Trzeciakowska, list Jane do wielebnego Clarke’a z 1 kwietnia 1816 roku)
Może nie wszystkich zachwyca, ale trudno zaprzeczyć, że jest mistrzynią sarkazmu i ironii. Pozwala czytelnikom nie tylko śledzić losy swoich bohaterów, lecz także przemiany, jakich doznają. Koniec końców przetarła drogę nowemu rodzajowi powieści: powieści psychologicznej, po którą tak chętnie dziś sięgamy. Wbrew pozorom nie odeszła więc bezdzietnie.
I dla przypomnienia – rok 2017 został ogłoszony Rokiem rozważnej i romantycznej Jane Austen, zatem jeszcze nie raz o niej usłyszymy. (MJD)